czwartek, 7 marca 2013

Jedzenie nie dla idiotów

Od lat fascynuje mnie świat reklamy. Należę do tych, myślę nielicznych, którzy nie zmieniają kanału gdy zaczyna się blok reklamowy. Nie wiem sam, co mnie tak interesuje w reklamach. Mniejsza o to. W każdym razie, zawsze je analizuję. Zastanawiam się, dlaczego są takie jakie są? Do kogo są adresowane? Co mówią? Jakie wartości produktów czy firm eksponują? I co? Ostatnio (w sumie to już od dość dawna) większość reklam koncentruje uwagę widzów na jednym aspekcie.  Na cenie. Wszystko jest tanie. Wszędzie kupisz okazyjnie. Zrobisz świetny interes. Będziesz cwańszy od innych. Wygrasz! Te komunikaty powodują, że mam wrażenie, że trwa wojna. Dwie wojny! Jedna pomiędzy producentami, o to kto jest tańszy. Druga pomiędzy klientami, o to kto jest bardziej przebiegły i taniej kupi. Wygram, będę zwycięzcą jeśli, w przeciwieństwie do innych, kupię coś taniej. Najgorsze, że Ci co reklamują się jako najtańsi, często okazują się bardzo drodzy. Choćby ten sklep, co to idioci w nim nie kupują. Cóż, każdy kto kiedyś porównał ceny z tego sklepu z innymi cenami wie, że idiotą trzeba być, żeby tam kupować. Coraz więcej ludzi zdaje sobie z tego sprawę, więc nie jest to takie straszne. Straszne jest coś innego. Te wszystkie reklamy nakręcają to poczucie. Poczucie, że TRZEBA kupować tanio! Jak kupisz drogo toś dureń i głupek i nieudacznik. Kupiłeś o złotówkę drożej? PRZEPŁACIŁEŚ frajerze i jak sobie teraz spojrzysz w oczy??? Co powiesz żonie i dzieciom? Mogłem kupić taniej ale nie chciało mi się szukać i przepłaciłem. Przepraszam... Następnym razem się przyłożę. I przykładamy się coraz bardziej... Porównywarki cenowe idą w ruch. Serwery Google się gotują. Szukamy taniości. Nie chcemy już kupować drogo, bo przecież nikt nie chce być tym idiotą z reklamy. Do czego to prowadzi? Jeśli jesteś producentem i chcesz sprzedawać, musisz mieć tańsze produkty niż inni. Jak się robi tańsze produkty. Na pewnym etapie można obniżać ceny rezygnując z części zarobku. Jednak w którymś momencie dochodzimy do ceny, która już nie może być niższa, bo trzeba będzie do interesu dołożyć. A konkurenci nadal mają taniej... Co tu zrobić? Hmm, może jeśli zastąpię jeden wartościowy składnik czymś nieco tańszym, to klient nie zauważy różnicy a cena będzie niższa? Może dwa składniki. Może trzy? Może wszystkie? Takim sposobem dochodzimy do tego, że cywilizacja się rozwija a my, zamiast dostawać coraz lepsze produkty, otaczamy się coraz większym badziewiem. Zauważam takie dziwne zjawisko. Kiedyś wiele produktów było kiepskich, z powodu słabej technologii. Potem, wraz z rozwojem sposobów wytwarzania, wiele produktów zyskiwało na jakości. Od jakiegoś czasu ta jakość jest stale obniżana. Producenci uświadomili sobie, że wysoka jakość nie koniecznie jest atutem. Lepiej, jeśli jest pozorna. Ładne opakowanie niech zawiera produkt, który szybko się zepsuje i skłoni klienta do kolejnego zakupu. Zobacz choćby branżę samochodową, sprzęt AGD i RTV. Dawne ikony solidności, dziś już nie odstają od reszty pod względem jakości produktów. Niestety. Jednak w tych branżach może nie jest to takie ważne. W końcu od tego telewizora, który się zepsuje, nic nie zależy. Inaczej jest z jedzeniem. Od niego zależy wszystko. Tym czasem podlega ono takim samym "zabiegom" jak każdy produkt. Musi być tanie czyli... musi być kiepskie. Niech będzie jeszcze tańsze, więcej sprzedamy! I jeszcze tańsze! W końcu mamy takie kwiatki jak ta zupka, którą ostatnio pokazałem. Kiedy to się skończy? Gdzie jest granica? Bałem się kiedyś globalnego konfliktu atomowego, który zniszczy naszą cywilizację. Dziś bardziej obawiam się, że za jakiś czas wyginiemy od... taniości. Zabije nas kiepskie jedzenie, na które sami polowaliśmy. Dziś możesz kupić w markecie szynkę za takie pieniądze, że wystarczy prosta kalkulacja, aby stwierdzić z czego jest zrobiona. Właściwie z czego nie jest. Nie jest z mięsa. Robiąc zakupy pamiętaj, że cena żywca to około 6 złotych za kilogram. Żywca, z którego połowa odpada bo to kości, krew itd. Do tego, ktoś musi to przerobić na wędlinę,  przewieźć, zmagazynować, opakować i jeszcze na tym zarobić. Myślałem kiedyś żeby handlować zdrowym mięsem. Znam więc te wyliczenia na pamięć. Żeby się to opłacało na jakimś minimalnym poziomie to szynka powinna kosztować 60 złotych za kilogram. Jeśli jest za 10 złotych to kupujesz zagęszczoną chemicznie wodę, sztucznie zabarwioną na kolor szynki i mającą chemicznie uzyskany smak. I znowu pytanie. Kto tu jest idiotą? Czy ten, który zrobił złoty interes i kupił tanio? Wygrał wyścig o zakupowicza roku z najtańszym koszykiem produktów jakie istnieją. Brawo! Brawo klienci! Brawo producenci!
Dobra, dosyć szydzenia. Co robić? To jest właściwe pytanie. Widzę to tak:
1. Jeśli nie wiesz kto wytworzył produkt, nie kupuj.
2. Jeśli nie wiesz z czego jest produkt, nie kupuj.
3. Jeśli nie masz pełnego zaufania do sprzedawcy, nie kupuj.
4. Jeśli widzisz cenę podejrzanie niską, nie kupuj.
5. Jeśli nie rozumiesz, co oznaczają symbole albo nazwy składników, nie kupuj.
6. Wreszcie reklamy oglądaj dla rozrywki ale nie kieruj się nimi podczas zakupów.
Jako prowadzący sklep internetowy, może nie powinienem tak pisać. Ktoś powie, nie znam Cię. Dlaczego mam wierzyć w to co piszesz. Wiem jednak, że moje produkty są wartościowe. Opisałem ich pochodzenie i skład. Wiem dokładnie w jaki sposób są wytwarzane i tą wiedzą dzielę się z klientami. Nie konkuruję cenami ze sklepami, które mają produkt sporo tańszy niż mnie on kosztuje w zakupie. To nie ma sensu! Moi klienci są dla mnie najlepszą reklamą. Opowiadają swoim znajomym jakie wspaniałe są moje produkty. Kiedy zapraszają kogoś do siebie, częstują i wtedy ich goście sami się pytają, skąd mają te cuda. Czy nie tak powinno to wyglądać? Trudne jest takie handlowanie. Jednak jeśli w kimś się tli jakiś chociaż zalążek moralności to chyba jedyny możliwy sposób żeby zarabiać na handlu jedzeniem. No chyba, że się nie znam. popraw mnie jeśli uważasz inaczej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz