niedziela, 10 marca 2013

Zbyszek rzeźnik

Tytuł posta jak z horroru... Pod tym wpisem w moim telefonie znajduje się numer do Zbyszka, który jest... rzeźnikiem. Pracuje w dużej firmie w okolicach Wolsztyna. Zbyszek poza tym, że zawodowo zajmuje się ubijaniem zwierząt, robi to też amatorsko w swoim domu (a w sumie to w obórce czy czymś takim). Mało tego! Zbyszek hoduje świnki. Mówi, że wie, co jest w mięsie ze sklepu i dlatego woli sam wyhodować i przygotować jedzenie dla siebie i swojej rodziny.
Poznałem Zbyszka przez znajomego, który powiedział mi, że facet hoduje dla siebie świnie nie na paszy, tylko karmione naturalnie (czyli czym popadnie) a potem robi dobre wędliny z tego. Ponieważ ma możliwości, wystarczy powiedzieć mu z dużym wyprzedzeniem, że chcesz świnkę to on Ci ją wyhoduje i potem zrobi z niej, co będziesz chciał. W tym właśnie czasie szukałem kogoś takiego, ponieważ myślałem o założeniu sklepu ze zdrowym mięsem. Postanowiłem kupić jedną świnię i zobaczyć jak wyjdzie to ekonomicznie, czy znajdą się klienci no i też aby mieć coś dla siebie. Tak zrobiłem. Poczekałem kilka miesięcy i gdy nadeszła pora uboju, zgłosiłem się do Zbyszka.
Cóż, wygląd jego podwórka, tej obórki i sprzętu świadczył, że higiena nie jest najważniejszą rzeczą dla Zbyszka. Dobrze, że Zbyszek często jest po piwie i raczej nie był świadomy, co oznacza moja mina, bo pewnie wyrażała coś pomiędzy, "zaraz zwymiotuję" a "uciekam stąd!". Mimo to, pamiętając, że znajomy bardzo zachwalał wyroby Zbyszka i nawet uprzedzał o jego sympatii do piwa, postanowiłem dać mu szansę i dokończyć transakcję. Zbyszek pokazał mi wszystko (może lepiej by zrobił gdyby pominął ten etap!) a potem zapytał, co ma z tym zrobić. Co zrobić? Skąd mam wiedzieć! A co można zrobić? Zapytałem. Moje doświadczenie w tej dziedzinie było zerowe. Nawet dobrze nie wiedziałem jak nazywają się części świni. Skąd miałem wiedzieć czego oczekiwać. Zbyszek cierpliwie opowiedział mi, co może zrobić a ja wybrałem i część mięsa zabrałem od razu a sporo zostawiłem mu do uwędzenia lub na kiełbasy. Mięso, które wziąłem od razu zawiozłem znajomym, którzy wcześniej wyrazili chęć kupna. Oczywiście sporą część zatrzymałem i wsadziłem do zamrażarki u siebie w domu (kupioną specjalnie na tę okazję). Aha, jeszcze ważny detal. Po drodze wjechałem do weterynarza i dałem mu kawałek mięsa do zbadania, żeby mieć pewność, że wszystko jest ok. Kilka dni później wróciłem do Zbyszka po resztę "towaru". Były tam kiełbasy, zwykła i biała. Szynki wędzone. Schab wędzony. Wątrobianka. Oraz najlepszy produkt, kiełbasa w słoiku (dawniej znana jako mielonka turystyczna i sprzedawana w puszkach). Najlepszy, bo bez chemii a można bardzo długo trzymać w lodówce i się nie zepsuje. Poza tym smakuje rewelacyjnie. Jest to jedna z ulubionych rzeczy mojej rodziny na śniadanie. Znowu, część zawiozłem znajomym a resztę zatrzymałem dla siebie. Pomińmy rachunek ekonomiczy. Niech wystarczy informacja, że nie zdecydowałem się na uruchomienie sklepu, bo mięso musiałoby kosztować bardzo dużo a mimo to zarobek w porównaniu z ilością pracy i formalności, marny. Natomiast ja nadal kupuję od Zbyszka. Zrobiłem mały skok w bok z innym rzeźnikiem i przekonałem się, że warunki higieniczne wszędzie są takie same. Trzeba to przełknąć i nie myśleć. Za to smak, trwałość i jakość tych produktów jest... FANTASTYCZNA! Weterynarz potwierdził, że mięso było zdrowe. Znajomi zachwyceni od razu chcieli kupować więcej. Moja rodzina, mimo początkowych wątpliwości, przekonała się i już nie wyobraża sobie życia bez Zbyszkowego mięska. Po co to piszę? Nie będzie u mnie w sklepie mięsa. Nie jest to reklama. Chodzi mi tylko o to, żeby uświadomić Tobie i innym, że nie jesteśmy skazani wyłącznie na to, co jest w sklepach. Są inne możliwości. Każdy ma rodzinę na wsi albo znajomego, który ma rodzinę na wsi. Wystarczy popytać i można dotrzeć do niezłego źródła zdrowej żywności. To wymaga pewnego wysiłku. To jest droższe, bo niestety jeśli w sklepie kupujesz zagęszczoną wodę o smaku kiełbasy to za prawdziwą kiełbasę będziesz musiał zapłacić więcej. Zadaj sobie jednak pytanie, czy cena jest ważna w momencie takiego wyboru? Tania chemia vs prawdziwe jedzenie. Dla mnie nie ma się nad czym zastanawiać. W mojej rodzinie obowiązuje zasada. Kupujemy mięso ze sprawdzonego źródła albo nie kupujemy wcale. Zachęcam wszystkich do takiej postawy. Nie dajmy się oszukiwać producentom i dystrybutorom "mięsa". Nigdy nie popierałem wegetarianizmu. Raczej sobie nie wyobrażałem, że mógłbym nie jeść mięsa. Ostatnio postanowiłem jednak, że wolę najeść się warzywami niż faszerować się chemią. Na szczęście jest Zbyszek i nie muszę być wegetarianinem. Jedynie jeśli jestem w restauracji wybieram dania bezpieczne, czyli bez mięsa. Zachęcam do tego samego.
Teraz kilka technicznych informacji. Ja płacę około 6 zł za kilogram świni plus 200 złotych dla Zbyszka za robotę i jeszcze 100 na wołowinę do kiełbasy. Razem wychodzi około 1000 za całą zrobioną świnię. Masz z tego szynki, boczki, żeberka, schaby, golonki, słoninę, kiełbasę, kiełbasę w słoiku, wątrobiankę, salcesony, kaszankę a jak chcesz to mózg i serce. Razem wszystkiego około 40 - 50 kilogramów w zależności od wielkości świni. Nie jemy słoniny więc jej nie liczę. Oddaję w całości ludziom, którzy robią sobie z tego smalec. Tak licząc, widzisz, że mięso ekologiczne nie jest tanie ale też nie przesadnie drogie. Szynka wędzona czy schab w sklepie też potrafi sporo kosztować a nie wiesz, co kupujesz. Tu przynajmniej wiesz.
Nie podam numeru Zbyszka. Nie powiem gdzie mieszka. Nie chcę ponosić odpowiedzialności za jego wyroby. Każdy musi sam znaleźć swojego dostawcę. Poza tym, nie chcę żeby Zbyszek został biznesmenem i zaczął liczyć kasę. Jak zacznie liczyć, okaże się, że więcej zarobi jak nakarmi świnie paszą i urosną nie w 6 a w 3 miesiące. Jak z jednej zrobi produkty dla dwóch klientów zamiast dla jednego, uzupełniając brakujące mięso wodą i chemią to też więcej zarobi. Lepiej więc żeby nie zaczynał liczyć. Niech zostanie tak jak jest.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz